Susza – co robić?

Mówimy czasem o Ziemi „błękitna planeta”. Faktycznie większość z jej powierzchni pokrywa woda. Z tych zasobów jednak tylko niewielki procent stanowi woda słodka, a z kolei z niej tylko niewielki procent stanowi woda nadająca się do picia. Każdy z nas wie oczywiście, że są na świecie miejsca gdzie dostęp do wody jest utrudniony – suche, pustynne przestrzenie, ale one przecież są gdzieś daleko, na innych kontynentach, nie u nas… Czy rzeczywiście? Nie do końca.

Wydawałoby się, że w naszym kraju, dostęp do wody jest czymś oczywistym, podobnie jak do powietrza. W końcu wystarczy odkręcić kran i jest… Okazuje się jednak, że ta dostępność i obfitość może być w dużej mierze tylko złudzeniem. Z dostępnych informacji i analiz wynika, że pod względem ilości dostępnej wody na mieszkańca Polska zajmuje jedno z ostatnich miejsc wśród krajów europejskich. Na jednego mieszkańca przypada u nas ok. 1800 m3/rok, w trakcie suszy wskaźnik ten spada poniżej 1000 m3. Biorąc pod uwagę ten wskaźnik, nasz kraj znajduje się w grupie państw, którym grozi deficyt wody. Średnia ilość wody przypadająca na jednego mieszkańca Europy jest 2,5 razy większa i wynosi ok. 4500 m3/rok.
Zasoby wody w naszym kraju to przede wszystkim pochodna opadów, tymczasem ostatnie lata upływają pod coraz większym znakiem suszy. To, jak również inne działania ostatnich dziesięcioleci, takie jak regulacja rzek, osuszanie bagien czy „betonowanie” przestrzeni miejskich, a także wykorzystywanie podziemnych zasobów wody na bieżące potrzeby, sprawia że sytuacja staje się coraz gorsza. Obniża się poziom wód gruntowych, wysychają studnie, a obniża się poziom wód w rzekach. Żeby zobaczyć to na własne oczy nie trzeba daleko szukać, wystarczy przejść się brzegiem Brynicy. Widać wyraźnie jak bardzo obniżył się poziom wody odsłaniając nawet przybrzeżne łachy piasku.
Co możemy z tym zrobić? Problem jest szeroki i potrzebne są rozwiązania systemowe na poziomie krajowym. Wody Polskie wdrażają Program Rozwoju Retencji, według dostępnego harmonogramu jego ostateczna wersja ma zostać opracowana do sierpnia 2020 roku. To dobry kierunek, ale i zakres prac do wykonania jest gigantyczny. Zbiorniki retencyjne w Polsce pozwalają zatrzymać nieco ponad 6 proc. wody, która przez rok spływa rzekami do morza. Dla porównania Hiszpania zatrzymuje 45 proc. wody. Już samo to pokazuje, ile jest do zrobienia. I nie są to prace, które można zrobić w rok czy dwa lata…
Co jednak możemy zrobić tu i teraz, we własnym zakresie? Czy w ogóle da się coś zrobić? Okazuje się, że tak. Nie są to może jakieś wielce efektowne działania, ale jeśli podejmie je wiele osób i one dadzą widoczny efekt. Po pierwsze oszczędność wody. Na początek wystarczy jeśli do podlewania ogrodów nie będziemy używali wody z sieci wodociągowej. Jeśli tylko mamy taką możliwość gromadźmy wodę deszczową i korzystajmy z niej w suche dni. Na szczęście są jeszcze okresy, w których potrafi sporo napadać. Dla przyrody optymalne są opady niezbyt intensywne, ale za to rozłożone w dłuższym czasie. Opady nawalne, takie jak występują na przykład w czasie burzy, nie są korzystne bo większość tej wody nam po prostu „ucieka” zamiast wsiąkać w grunt. Warto więc tą wodę zatrzymać.
Drugi ze sposobów to tzw. kwietne łąki, które mogą zastąpić nam, w jakiejś mierze, nasze trawniki. Oczywiście, estetycznie przycięty trawnik cieszy oko, jednak bez stałego nawadniania szybko się przesusza. Z kolei rośliny łąkowe mają dłuższy i bardziej rozwinięty system korzeniowy niż trawa. Dzięki temu podczas deszczu, nawet ulewnego, absorbują więcej wody. Nie musimy ich więc podlewać tak intensywnie. Roślinność łąkowa sprzyja bioróżnorodności i jest naturalnym schronieniem i żerowiskiem owadów, małych ssaków i ptaków. Kwiaty polne sprzyjają także zapylaczom takim jak: pszczoły, trzmiele czy motyle. Z kolei tak niechciane przez nas kleszcze żyją głównie w trawach i nie lubią np. olejków eterycznych, które mają w sobie liczne rośliny łąkowe. Dlatego nawet niekoszona łąka kwietna nie będzie zwiększać występowania liczby kleszczy, a rosnące na niej kwiaty dodadzą koloru naszym ogrodom.

Podsumowując, jeśli zdecydujemy się na gromadzenie wody deszczowej oraz przynajmniej cześć z naszego ładnie wystrzyżonego trawnika przeznaczymy na kwietną łąkę, dokładamy swoją „cegiełkę” do walki ze skutkami suszy. Jeśli tych „cegiełek” będzie wystarczająco wiele to być może powstanie z nich mur, który skutecznie powstrzyma przynajmniej część z tych zagrożeń, które mogą odbić się na naszym najbliższym otoczeniu.